Stało się – jestem tu już miesiąc. Ten fakt zasłużył na to,
żeby coś w końcu napisać - opisać kilka zjawisk, które od czasu do czasu
(tutejsze di tanto in tanto) same rzucają mi się w oczy.
- Ludzie są mili, szczególnie sprzedawcy ( nie licząc pani z
banku), mimo kiepskiej jakości włoskiego, bardzo pomocne panie ekspedientki
jakimś sposobem wiedzą, że chcę kawałek focacci na śniadanie, albo rogalika –
chociaż to bardziej ryzykowne, bo nie zawsze nadążam ze zrozumieniem, który ma
jakie nadzienie i wybieram wersję bezpieczną: cioccolata. Poza tym: tu się NUCI.
NA GŁOS. I nikt nie ma z tym problemu.
- Idea toalety na uniwersytecie w Pavii jest mocno
przetrącona, w każdym razie w budynku głównym. Może to wina mojego ulubionego
uniwersytetu poznańskiego, ale przyzwyczaiłam się do czystości, luster i
łatwego dostępu. Tym czasem zastałam kilka brudnych dziur w ziemi, ani jednego
lustra i konieczność poszukiwań za pomocą
mapy.
- Ciasteczka! Zdecydowanie najbardziej popularny rodzaj
słodyczy, jakie się tu widuje. Mają różne kształty, rozmiar, dodatki (czekolada albo cukier), są wszędzie i
zajmują w sklepie prawie tyle miejsca, co makaron.
- Telefooony – wszędzie, chociaż nie w mojej głowie. Wszyscy
ganiają ze słuchawkami, wszyscy gadają, dosyć głośno i dzielą się swoim życie
ze wszystkimi dookoła. Niestety rzadko widuje się książki w autobusach….
Miałam tych spostrzeżeń jeszcze kilka, niestety w chwili
nieuwagi czmychnęły. Bo myśl o jutrzejszej wycieczce do Bolonii wydaje się
bardziej zajmująca!
It is a
truth universally acknowledged that… my first month as an Erasmus student just
passed.
I believe that this fact deserves a note on this shamefully deserted blog, so I’m
going to describe a few things I observed during my short (comparing to next 9
months) stay.
Well, let’s
start with kind people, especially in shops and in the bakery. Despite rather
low level of my Italian they’re all smiles and they can really understand what
I want to eat for my breakfast, whatever it is focaccia or croissant. Though
that option may be dangerous: there are many types of fillings. I must tell you, chocolate is
always the safest – last time I’ve got something, which tasted like a sweet
pistachio cream.
Another
thing is: everybody sings, on the streets, in supermarkets in bathroom and
tangled corridors of University. And nobody thinks that’s weird.
Next observation
of mine concernes toilets. Maybe I got spoiled by my home university with cleanliness,
mirrors and easy access, but locals idea of public bathroom, especially in
UNIPV is kind of twisted: limited, hard to find, mirror-less and with holes in
the ground.
Then we have cookies! Probably most favourite
snack/sweets type. They take as much space in markets as pasta do. Comes with
different shapes, size and fillings.
Mobile
phones! Everybody talks and they tend to do it really laud – I thought that I’m
tied to my mobile, but Italians made it to a new level.
I had a few
more things to describe but they just took off
through an oversight. I guess I was preoccupied with an idea of trip to Bologna!